czwartek, 31 października 2013

Halloween

W przeddzień pełnego zadumy Dnia Wszystkich Świętych, jak co roku w Polce zaczynają pojawiać się burzliwe dyskusje. Telewizje śniadaniowe pokazują migawki z cmentarzy, przeplatając je z setkami o dekorowaniu dyni czy ludźmi przebranymi za wampiry, duchy, dynie, wiedźmy. Część społeczności facebook’owej w ramach halloween’owego buntu ustawia jako zdjęcia profilowe sylwetki świętych. Mimo to, fanpage klubów wciąż zapraszają na hiper-wystrzałowe imprezy.


Bawić się czy dać sobie chwilę na refleksje? A może dziś impreza a jutro zaduma? Wybrać angielską modę czy pozostać w zgodzie z tradycją? Niech każdy rozsądzi według swoich upodobań.

Oby wszyscy Ci, którzy wciąż głośno wykrzykują (często puste) frazesy w stylu „Zdecydowane NIE Halloween” (podobnie z resztą jak ja rok temu) szczerze dziś oddali się rozważaniom nad przemijaniem, kruchością życia i świętością, wyłączając przy tym swoje radiowo-telewizyjne odbiorniki.

I żeby nie było zbyt sztywno, zakończę taką oto anegdotką:
ostatnio na zajęciach witrażu mała Zuzia zastanawiała się w co ma się przebrać na Halloween, by znów zaskoczyć swoich sąsiadów. Na co ośmioletni kolega "doradził" jej dosadnie, że „nie musi się za nic przebierać, bo i tak wygląda jak czarownica”. Jakkolwiek nie było to wredne, to rozbawiło mnie ogromnie.

Pozdrawiam Was gorąco i życzę spokojnego świętowania,
Asia :)

piątek, 25 października 2013

Dzień Kundelka :)

25 października to Dzień Kundelka.

Przed Wami Tosia, niespełna dwumiesięczna psinka moich sąsiadów.

















......................................................................................................................

W naszym domu odkąd pamiętam zawsze były zwierzęta. Papugi, chomiki, świnki morskie, rybki, a nawet jeż i gniazda ptaków w glinianym dzbanku za oknem. Rodzice jednak nigdy nie zgodzili się na konia na balkonie, którego pragnęłam mieć jako mała dziewczyna. Trudno, ich strata… hihihi :)

Dobrych kilka lat temu pierwszy raz pod nasz dach trafił pies: ogromny sznaucer olbrzym. Była bardzo mroźna zima, kiedy mój brat wracając od kuzyna znalazł go na dworze. Oczywiście litościwy Maciuś przytaszczył psa ze sobą do domu. Jako dobre dzieci nakarmiliśmy Zmarzlucha czym popadło: makaronem i porcją rosołową z niedzielnego obiadu, gulaszem, szynkami oraz innymi rarytaskami. Kiedy psiak porządnie się nasycił, zaległ na podłodze w przedpokoju. A że było to baaaaardzo duże zwierze (a nasze mieszkanie ma 48m2) w domu nie dało się w ogóle ruszyć. Jakież wielkie było zdziwienie rodziców, kiedy wrócili z pracy i na panelach zobaczyli leniwie wylegujące się ogromne psisko a w lodówce tylko światło. Decyzja była natychmiastowa – żadnego psa w naszym domu nie będzie. Z łzami w oczach wielkimi jak grochy, maszerowaliśmy z braciszkiem po całym osiedlu szukając właściciela sznaucera olbrzyma…

Innym razem – również w środku zimy – zadzwoniła do nas ciocia, mówiąc że jest do oddania pies: malutki, podobny do yorka (jak się później okazało - stwór yorkopodobny gatunku drugiego), znaleziony na wsi. W moich oczach zapaliły się iskierki nadziei. Pojechaliśmy zobaczyć kundelka. Tato jednak wielokrotnie w drodze nadmienił, że psa NIE weźmiemy! Skończyło się na tym, że z mamą u boku i psem na rękach wracałyśmy kilka kilometrów piechotą. Bobika przywitaliśmy godnie w naszych skromnych progach - staropolskim zwyczajem - kromką chleba ze smalcem, którą pochłonął w mgnieniu oka. Z biegiem czasu pies najbardziej ukochał (o ironio!) mojego Tatę. Ze wzajemnością. Niestety Bobiczka, nie ma już wśród nas…

Psy to najcudowniejsze zwierzęta na ziemi. Wnoszą tyle miłości pod dach domu właściciela, że nawet na przymusowe spacery w środku nocy czy w mrozy stulecia przymyka się oko.
Kundle są najbliższe mojemu sercu. To najwdzięczniejsza „rasa”. Szczególnie te, które zostały przygarnięte po wyrzuceniu przez poprzedniego „właściciela" z samochodu, znalezione na ulicy lub wzięte ze schroniska. Potrafią po stokroć odpłacić się bezwarunkową i bezgraniczną miłością. Kto przygarnął takowego, ten wie, o czym mówię.

Mój wielorasowy Precel również jest Znajdą. Charakterny z niego Indywidualista, polujący całe dnie (przez okno oczywiście) na rudego kota z bloku naprzeciwko.
Nic tak nie poprawia mi nastroju jak jego: ciągnięcie za nogawkę na przywitanie, przynoszenie zabawki pod stopy z wyrazem oczu „pobaw się ze mną”, machanie łapkami czy głośne chrapanie nad ranem. Nawet szybki sus wprost do łóżka, na świeżo przebraną pościel, z brudnymi jak sto górników łapkami jest pięknym widokiem. Pod warunkiem, że mama tego nie zauważy! :)) Najcudniejsze psisko na świecie.

Salonowiec nasz kochany w wersjach różnych - różnistych:




















Czy Wy też macie psiaki? Czekam na Wasze komentarze :))
Pozdrawiam,
Asia

czwartek, 3 października 2013

Rogaliki i ciasto owocowe, czyli czas na jesienne wypieki... nie tylko te na twarzy :)

Ostatnio mam fazę pieczenia. Od kuzynostwa dostaliśmy wielki wór jabłek. Z większej części robimy musy, a to co nie wejdzie do gara, wsadzamy do jabłkowego placka. :)

Oto szybki i bajecznie prosty przepis na pyszne i puchate ciasto z owocami sezonowymi:


Puchate ciasto z owocami sezonowymi

Składniki:
1,5 szkl mąki zwykłej
1 szkl mąki ziemniaczanej
6 jaj
1 szkl. cukru
2 cukry waniliowe
1 proszek do pieczenia
1 kostka margaryny
Owoce (jabłka, śliwki) na górę ciasta
Cukier puder do posypania

Mąkę zwykłą, mąkę ziemniaczaną oraz proszek do pieczenia mieszamy razem. Razem łączymy też cukier i cukry waniliowe. Margarynę rozpuszczamy w garnuszku do wrzenia.

Jajka (całe) ubijamy na pianę. Stopniowo dodajemy zmieszane cukry. Następnie (cały czas miksując) dodajemy po łyżce zmieszane mąki z proszkiem do pieczenia, a na koniec wlewany rozpuszczoną margarynę (może być wrząca, prosto z kuchenki). Tak ubitą masę wylewamy na wyłożoną papierem do pieczenia blachę, na górze wrzucając owoce, na które mamy ochotę!
Potem tylko na ok. 35-40 min do piekarnika rozgrzanego do 180*C – trzymamy tak długo ciasto się zarumieni. Po ostygnięciu posypujemy cukrem pudrem i możemy zajadać.




I jeszcze jeden przepis: na rogaliki z jabłkiem, który znalazłam w Dobrych Radach. W mojej wersji są to raczej zawijaski, bo nigdy nie potrafię tak pięknie jak moja mama zwinąć rogalików. Chlip chlip chlip...


Rogaliki z jabłkiem

Składniki:
150g mąki
150g serka śmietankowego (ja dałam zwykły serek homogenizowany)
100g margaryny
1,5 jabłka
1 jajko
2 łyżki drobnego cukru
Sok wyciśnięty z połowy cytryny


Margarynę posiekaj. Dodaj do mąki razem z serkiem śmietankowym. Zagnieć ciasto. Jeśli jest zbyt klejące dosyp mąki. Uformuj kulę, owiń folią spożywczą i daj do lodówki na 25-30 min.
Jabłka pokrój na ćwiartki i usuń gniazda nasienne. Każdą ćwiartkę przekrój na 3 części i skrop sokiem z cytryny.
Ciasto cienko rozwałkuj na stolnicy, podsyp mąką, żeby się nie przykleiło. Kubkiem lub foremką wycinaj kółka. Na środku każdego z nich połóż jabłko (ja również dodałam sosu malinowego do lodów, cynamonu i trochę dżemu) i zlep końce ciasta. Rogaliki ułóż na blasze wyłożonej papierem. Posmaruj roztrzepanym jajkiem i posyp cukrem. Piecz 20 min. na złoty kolor w temp. 180*C. Po upieczeniu rogaliki możesz posypać dodatkowo cukrem pudrem.




Mam nadzieję, że zachęciłam Was zdjęciami do upieczenia czegoś do kawy. :))

..................................................................................................................

Polecam też posłuchać jesiennej piosenki "Październik" SDMu, z tekstem wiersza A. Ziemianina.

http://www.youtube.com/watch?v=7OpzC1DaCSI

„Jesień po lesie chodzi się spowiadać
Na ucho bukom szepcze coś po cichu
I łza się kręci w oku października
Gdy liść - za pokutę - opada po liściu (…)”

Pozdrawiam,
Asia :)

wtorek, 1 października 2013

Kacperek :))

W kwietniu na blogu publikowałam zdjęcia z sesji "brzuszkowej" Ani i jej męża Pawła. Można je jeszcze raz zobaczyć tutaj.


Tydzień temu ponownie z nimi się spotkałam - tym razem by obfotografować ich synka Kacperka :) Cudne Maleństwo :)) Zapraszam na fotorelację:

























....................................................................................................................................

Coraz mniej Młodych decyduje się na rodzicielstwo. Brak stałej pracy i czasu, ciągła pogoń za pieniądzem, kolejnym stopniem studiów oraz karierą - stają się priorytetem. Nie ma się do dziwić. Pieniądze są w życiu ważne, ALE nie najważniejsze. Żyjemy też w kraju, w którym zamiast ułatwiać Młodym godny start i umożliwiać zakładanie rodzin - rzuca się kłody pod nogi. I oczywiście nie może być mowy o żadnym in vitro dla tych, którzy dziecka mieć nie mogą, choć bardzo tego pragną - bo to dzieło szatana, bo dziecko z próbówki to nie dziecko, bo Polska to katolicki kraj. Taka jest ta nasza polska, (demagogiczna) polityka "pronatalistyczna".


Inną sprawą jest to, że wśród chociażby moich rówieśników coraz rzadziej słyszę "chcę być ojcem/matką", "chcę być rodzicem". Ci, którzy poważnie myślą o rodzinie to naprawdę nieliczne jednostki... Poniekąd gdzieś mnie to boli i przeraża, bo osobiście nie wyobrażam sobie życia bez dzieci, ale to indywidualny wybór każdego z nas. Pytanie tylko dlaczego jest tak, jak jest?

Kiedyś mój kumpel podesłał mi link do bloga Maćka,, który postawił życie na jedną kartę i wyjechał do Tajlandii. Wertując jego wpisy o życiu w Azji, trafiłam na posta pt: "Skąd się biorą dzieci", który bardzo mnie urzekł. Szczególnie wzruszył mnie ten oto fragment:

"Z miło­ści
Pro­ste — tego małego cudu (...) nie byłoby gdy­bym nie spo­tkał Jasmine. Wierz­cie mi – jesz­cze cał­kiem nie­dawno, zapy­tany czy chcę mieć dzieci odparł­bym, że w żad­nym wypadku, że mam cie­kaw­sze rze­czy do roboty, nie mam czasu a świat i tak jest prze­lud­niony. Spo­tka­nie Jasmine wywró­ciło do góry nogami cały mój świa­to­po­gląd. W star­ciu z jej nie­zwy­kłą łagod­no­ścią, tro­skli­wo­ścią, pro­mie­nie­ją­cym z niej dobrem skru­szyła się cała moja zawzię­tość, wypa­ro­wał upór, spo­tul­nia­łem. Dziecko zaś stało się czymś oczy­wi­stym, natu­ralną kon­se­kwen­cją naszego bycia ze sobą, razem."

Może oprócz worka pieniędzy, pięknego mieszkanie i poczucia stabilizacji, brakuje nam przede wszystkim przykładu, odwagi, odpowiedzialności i odpowiedniej osoby obok?


Pozdrawiam,
Asia