sobota, 3 maja 2014

Zastoje, przestoje, bo wszystkie Wordy moje… Majówka pełną gebą! :))

Od 13.04.br nie napisałam tu ani pół słowa. Nawet na Święta nie skrobnęłam żadnych życzeń… Głupio mi, nawet bardzo, ale mam już chyba szeroko rozumianą grafofobię. Piszę ręcznie lub klepię na klawiaturze niemalże cały czas, a bo to licencjat, jakiś felietonik „na wczoraj” i na maile też od czasu do czasu wypadało by odpisać. I jak tu człowiek ma mieć potem ochotę wyżywać się artystycznie, przelewając swoje - i tak już nazbyt rozproszone- myśli na fotoblogowe posty? W takich momentach motywujące do napisania kilku zdań są słyszane wciąż ciche i pretensjonalne szepty „kiedyś wreszcie coś nowego napiszesz?”. Z wordowskiej otchłani - przybywam zatem! :)))



Majóweczkę (stety-niestety) poświęcam na nadrabianie uczelnianych zaległości. Muszę podkręcić wszystkie trybiki w swoim organizmie, żeby cudnie pozaliczać ważne egzaminy i mieć spokojne wakacje. Mimo pisania, udaje mi się czasem wymknąć na spacer i spędzić czas w towarzystwie wspaniałych ludzi. Olu, Sebku – dziękuję Wam! :*




Po wyjściu z czterech ścian podwójnie odczuwam każdy kolor i dźwięk. Macie podobnie? Choć w minimalnej części rozumiem wtedy słowa niewidomego z filmu Bella - „Bóg zamknął mi oczy, żebym mógł zacząć widzieć”.





„Stratę” majówki rekompensują mi wspomnienia z przeddługoweekendowego wyjazdu do Czech. W doborowym towarzystwie - zdobyłam Příčný vrch, pojadłam knedlików i wypiłam hektolitry kofoli! :))) Wojaczku, Aniu i Jakubie – dziękuję Wam po stokroć! :)))))))))))







W górach jest moc, COŚ niewyobrażalnie magicznego… To COŚ sprawia, że mimo wysiłku człowiek odpoczywa, uspokaja się umysł, a życie nabiera jeszcze więcej smaku.


Miłego i spokojnego weekendowania,
Asia :))