poniedziałek, 25 listopada 2013

Fusing ethno bird

Na ostatnich zajęciach witrażu wykonałam pierwszą pracę metodą fusingu. Polega ona na stapianiu szkła lub szkieł w specjalnym piecu w temperaturze 820-850 stopni C w jeden kawałek. Czas trwaniu takiego seansu topienia to 2-3h.



Powyższy witraż w pierwotnej wersji składał się z trzech elementów: dwóch przystających ptasich korpusów i skrzydełka, które wycięłam z bezbarwnego szkła. Jak widać na zdjęciu ptak jest wielobarwny. Kolorowałam go na jednym z kawałków korpusu specjalnymi pudrami, które w wyglądzie i konsystencji przypominają brokat. Szczególnie trudne i ważne zarazem jest by przy czynności oprószania zbyt gwałtowanie się nie ruszać i nie oddychać, gdyż „brokat”, którym zdobimy witraż, może spaść w niechciane miejsce i zepsuć naszą pracę.



Aby zrobić etno ornament na skrzydle i ogonie musiałam najpierw go najpierw zaprojektować, a potem wyciąć szablon z tektury. Bardzo ważną rzeczą jest spokojne podnoszenie szablonu ze szła po jego oprószeniu. Jeden zły ruch i wzór ornamentu może przestać przedstawiać to co chcieliśmy. Trzeba to robić naprawdę bardzo wolno. Na szczęście odbyło się bez większych przygód.

Na koniec na pokolorowany proszkami kawałek korpusu nakładamy drugi do niego przystający, a na to jeszcze skrzydełko (które po stopnieniu nieco uwypukli witraż w miejscu położenia).

Ogromnym plusem tej metody witrażu nad techniką Tiffany’ego jest to, że nie trzeba szlifować boków szkła, a wszystko dzięki wysokiej temperaturze, która jest w piecu. Pod jej wpływem krawędzie witrażu stają się obłe. Na pewno nas nie skaleczą, a my zaoszczędzimy dużo czasu nie musząc polerować mechanicznie brzegów naszej pracy.



Oto kilka migawczek ptaszka na różnych tłach:







Sesji na balonie przyglądały się osiedlowe gołębie, wrony... i na pewno sąsiedzi w oknach.



Witraż został w całości zaprojektowany i wykonany przeze mnie. Trafił już pod dach Agatki, mojej długoletniej sąsiadki. Mam nadzieję, że będzie dekorował jej stylowe, etniczne mieszkanie. :)

Pozdrawiam gorąco,
Asia

PS: Dzisiaj spadł u Nas pierwszy tej jesieni śnieg, a mnie złapało przeziębienie…

wtorek, 19 listopada 2013

Jesienne zaczytanie... :)

Od 2012r. zaczęłam tworzyć listę filmów i książek, które zobaczyłam i przeczytałam w ciągu roku. Po co? Głównie po to, by porównać czy nastąpił postęp czy regres moim skarbczyku ukulturalniania.
Przyznam się, co jest potwornie przykre, że od niedawna lubię czytać. Do końca gimnazjum jakoś nieszczególnie przepadałam za drukowanym. Nie dziwota. Zmuszanie do czytania w szkole, przynosiło odmienny skutek. Na hasło książka reagowałam alergicznie.
Dziś wybieram sama. Lubię tak totalnie zanurzyć się w dobrą lekturę. Sprawia mi to niewyobrażalną przyjemność i frajdę. Aktualnie nie wyobrażam sobie życia bez czytania, bo ono jak mało co otwiera umysł, poszerza horyzonty, rozwija i uszlachetnia duszę.
Do ostatnio przeczytanych trzech książek "na tak" mogę zaliczyć:

1.Kalendarzyk niemałżeński - Pauliny Młynarskiej i Doroty Wellman

Wybierając tę pozycję kierowałam się sympatią do Pani Doroty. Szanuję ją za dystans do siebie (szczególnie do jej mało medialnego wyglądu) oraz za to, że jest po prostu normalna. Głośno mówi o ważnych problemach społecznych, nie boi się wyrażać swojego odmiennego zdania, nie jest hipokrytką.
W książce zostały zaprezentowane ciekawe, często odmienne punkty widzenia dwóch dziennikarek na temat: urody, miłości, kulinariów, luksusu, mediów, siły plotek, seksu, itp. Napisana jest bardzo przystępnym językiem, w niektórych momentach nader dosadnym, jak np. w tej rymowance:



To nie sztuka załapać kruka,
ale sztuka całkiem świeża,
gołą dupą siąść na jeża!


Lektura ta dedykowana jest Paniom, choć moim zdaniem powinni przeczytać ją także mężczyźni. Może wtedy z naszą między płciową komunikacją byłoby odrobinę prościej :)

„Dorota (Warszawa)

(…) Moja niestandardowość drażni i wkurza. Nie mieszczę się w skali ideałów. Mam swoje ciało i nie wstydzę się go używać (choć według niektórych powinnam zakopać się głęboko pod ziemię). Ciągle zaś słyszę pytanie: czy się pani akceptuje?

Pewnie, że się akceptuję i lubię. Staram się zgubić zbędne kilogramy, dużo ćwiczę. Nie jestem monstrualna, żeby budzić sensację. Ostatnio taksówkarz powiedział mi niespodziewany komplement: >>Zastanawiałem się, czy to pani, bo pani tak normalnie wygląda<<. Musiałam mu wytłumaczyć, że kamera dodaje kilogramów. Nigdy nie chciałam być perfekcyjna (choć szczuplejsza chętnie).

Wiesz co mnie najbardziej śmieszy? Te premiery, bankiety, balety. Dla premiery jakiegoś kremu zakładają wyrafinowane suknie, godzinami się czeszą i malują. Na niebotycznych obcasach pozują z kremem w ręku. Jakby to była gala rozdania Oscarów, a podłoga w sklepie przypominała czerwony dywan. Są wiecznie młode i supersexy. Jeszcze tylko te usta w Dziubek (zwane „karpikiem” lub „glonojadem”, bo za bardzo nadmuchane przez chirurgów plastycznych), dekolt po pas i już mamy sexy babcie. Makabra! Zastanawiam się, czy dla darmowego słoiczka kremu warto z siebie robić idiotkę.

Do tego ten nieustanny festiwal, kto młodszy, kto szczuplejszy, kto ładniej ubrany. Prężą się na tych słynnych ściankach przed fotoreporterami. Wypinają boskie ciała, jak na targu, a wszystko po to, żeby zdjęcia ukazało się w serwisach (…)”





2.Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę - Robba Maciąga

Książka, która totalnie mnie porwała. Autor opisuje w niej swoją podróż rowerem(!) przez tytułowe państwa. W formie podobnej do dziennika zapisuje swoje obserwacje, przygody oraz emocje. Siedem tysięcy kilometrów napędzanych siłą własnych to jest dopiero coś! Jak na taką odległość i dwadzieścia cztery tygodnie w podróży to usterki wydają się dość niewielkie: osiem gum, 22 szprychy, trzy łańcuchy, trzy siodełka, nowe tylne koło, trzy komplety opon i rower za 120zł (nazwany w książce Ptakiem Złotego Wiatru). Lektura szczególnie zapewne bliska stanie się fanom wycieczek wszelakich i maniakom rowerowym.


„Dobrze jest być znów w drodze. Zbierać kilometry doświadczeń, pył uliczny i powiększać kolekcję chińskich uśmiechów i wyciągniętych w górę kciuków.

Kto tego nie poznał, ten tego nie zrozumie. Najważniejszy w Podróży jest czas w niej spędzony. Własna jakość, a nie nazwa twojej kurtki, ilość przerzutek czy lekkość ramy. Czas spędzony z samym sobą jest większym wyzwaniem niż niejeden podjazd czy tysiące kilometrów. Każda kropla potu cię zmienia, każda łza uszlachetnia, każde wzruszenie umacnia.”

„To dzięki niemu [rowerowi] odkryłem wszystkie te cuda, których nie doświadczyłbym nigdy, podróżując w inny sposób niż ten. Dla mnie najpiękniejszy…

Mój rower…

Rower, dzięki któremu można >>uciec od życia, od siebie i od innych<<.

Rower, dzięki któremu można tak wiele przeżyć, spotkać Człowieka i odnaleźć samego siebie.”


„Boję się powrotu. Zastanawiam się nad realnością >>powrotu<<. Do czego wracam. Czy wracam tak naprawdę? Czy wyjeżdżałbym stąd, gdybym miał jeszcze pieniądze?

Boję się banalności problemów, jakie tam zastanę. Międzyludzkich >>odległości<<, niezrozumienia i presji. Żebym się dopasował, żebym był produktywny, żebym myślał o przyszłości, żebym przestał się wygłupiać, itd., itd.,itd… Ponad 7000 kilometrów samotności…. z samym sobą. Czasem się zastanawiam, czy to wszystko tak naprawdę się wydarzyło. Spoglądam na kartki z kalendarza i za każdym razem doliczam się sześciu miesięcy. W żaden jednak sposób nie potrafię ich ogarnąć. Mam wrażenie, jakbym kilka dni temu wyjechał (…)”

„Doskonałym powodem brania w tym wszystkim udziału jest czerpanie z tego przyjemności.
Wszystko skłania do jednego. Żyj, jak tylko potrafisz najszczęśliwiej. Nie ma żadnego znaczenia, że nie rozumiesz, po co.


Przeżycie całego życia >>w czystości<< nie będzie miało takiej samej wartości, jak wystanie się z >>brudu<<. Czy nie jest tak: by umieć nauczać dobra, trzeba być wcześniej złym? Choć odrobinę? (…) Na pewno nie wolno mówić, że coś jest niemożliwe. Uczciwiej jest powiedzieć, że jest to za trudne. Albo, że nie chce się o tym myśleć, że się o to nie dba.

Ale pod żadnym pozorem nie wolno powiedzieć, że to niemożliwe.”




3.Papusza - Angeliki Kuźniak

Pozycja ostatnia to książka o Bronisławie Wajs, cygańskiej poetce, która sama nauczyła się pisać i czytać. W związku odstępstwem od tradycyjnej roli romskiej kobiety i „zdradę zwyczajów” (przez jaką jej środowisko rozumiało m.in. korespondencję z Julianem Tuwimem i wydanie tomików z jej poezją) została oddalona z cygańskiej braci. Świetna lektura dla chcących się wgłębić się w kulturę, zwyczaje i romski punkt widzenia lub po prostu chcących przeczytać dobrą książkę.
Dwa dni temu odbyła się premiera filmu o Papuszy, na który czym prędzej zamierzam się wybrać.
Na koniec taka oto ciekawostka, która mi jest bardzo bliska:
„Cyganka może nie mieć butów, ale kolczyki musi mieć”.


A Wy lubicie czytać? Czym dla Was jest czytanie? Po co najczęściej sięgacie? :)
Pozdrawiam,
Asia

piątek, 8 listopada 2013

Zupa dyniowa

Ponoć nic tak nie rozgrzewa w jesienne wieczory jak zupa - krem z dyni.

Jakiś czas temu postanowiłam, że zrobię rodzicom niespodziankę i zrobię ją na obiad. Kupiłam więc dwie dwukilogramowe dynie i jak dzielny łowca przywiozłam je na kierownicy swojego roweru do domu. W internetowym przepisie co prawda uprzedzali, że zupka ta nie należy do błyskawicznych, ale że jej przygotowanie zajmie mi prawie 5h - tego się nie spodziewałam. Mimo, że robiłam wszystko krok po kroku (tylko, że w zdwojonej proporcji) jak było napisane w recepturze na stronie: http://nieprzesol.pl/zupa-dyniowa/ , to jednak efekt końcowy mnie nieco rozczarował. Niby i aromatyczna i o kremowej konsystencji, ale coś z nią było nie tak. Znacie może jakiś inny, sprawdzony przepis na "dyniówkę", niż ten który znajduje się poniżej? A może są jakieś tajniki i czary, które należy zastosować by zupa zawsze wychodziła? Pozdrawiam gorąco i czekam na Wasze rady! :))

Składniki:
•Dynia 1,5 kilograma
•Cebula 100 gramów
•Ziemniaki 200 gramów
•Marchew 100 gramów
•Imbir w proszku 1 łyżeczka
•Curry 2 łyżeczki
•Papryka słodka 2 łyżeczki
•Papryka ostra 1 łyżeczka
•Czosnek 3 ząbki
•Margaryna/Masło 100 gramów


Wykonanie
1.Marchew, ziemniaki i cebulę należy obrać i pokroić w kostkę.
2.Tak przygotowane warzywa podsmażamy na margarynie w garnku, w którym zamierzamy robić zupę.
3.W tym czasie przygotowujemy dynię. Musimy obrać ją ze skóry i pozbyć się włóknistego środka. Potrzebna nam będzie tylko część właściwa między skórą, a miąższem. Przygotowaną dynie kroimy w kostkę i dorzucamy do reszty warzyw.
4.W tym czasie dodajemy przyprawy: curry, papryka ostra, słodka, imbir i czosnek przeciśnięty przez praskę. Podsmażamy całość 10 minut.
5.Następnie dolewamy szklankę wody. (Nie dolewajmy od razu zbyt dużo, aby zupa nie zrobiła się rzadka)
6.Całość gotujemy około 10 minut pod przykryciem.
7.Gdy warzywa będą miękkie wszystko blendujemy na gładka masę. Jeżeli trzeba dolewany jeszcze trochę wody, dodajemy sól, pieprz i inne przyprawy do smaku.

Na górę wrzuciłam jeszcze grzaneczki, kapnęłam nieco śmietany i całość przystroiłam żółtym serem.