Wracam do świata żywych po pracy i wymagającym "dziobakowania" egzaminie. Wreszcie chwila oddechu, chwila na dobrą książkę, bloggowanie, czas dla najbliższych, przyjaciół i siebie.
Dziś Pierwszy Dzień Jesieni. Jako, że straszny ze mnie zmarzluch, a jedną z najlepszych i ukochanych części mojej jesienno-zimowej garderoby są grube skarpety, jesień jest dla mnie mało przyjemnym czasem. Dni są coraz krótsze, temperatura spada niżej i (wciąż) niżej, a lecąca z nieba mżawka przypomina, że natura zaczyna swój coroczny koncert pogodowych przelewek...
Najbardziej ze wszystkich pór roku uwielbiam wiosnę. I mimo, że poranki oraz wieczory są dość chłodne, to jednak płynie we mnie zupełnie inna energia.
Kiedy promyki słońca nie smyrają już gorąco mojego noska i nie wpychają się uparcie przez roletę do mojego pokoju - zaczynam spowalniać i lenić się przeogromnie.
Lubię jesień, ale jej pogodną wersję. Spacery wśród pożółkłych liści, zbieranie kasztanów i ostatnie rowerowe przejażdżki w końcu też potrafią być przyjemne... :))
Oby kolor tej jesieni trwał jak najdłużej i nieprędko ustąpił miejsca szarudze - tego Wam i sobie życzę!
Pozdrawiam wrzosowo,
Asia :))
jak dobrze, że wróciłaś- jesienią;)) Też lubię słoneczną wersję jesieni- tę złotą. Pozdrawiam Asiu.
OdpowiedzUsuńZdjęcia prześliczne.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że nie lubię jesieni i zimy.
Serdecznie pozdrawiam:)