Już od dawna dręczyły mnie drzwi wejściowe do mojego mieszkania, które zostały nam w spadku po poprzednim właścicielu. Żeby nie generować kolejnych kosztów, postanowiłam ich nie ruszać. Były nieco oderwane od stylu mojego M. Ale pewnego razu, już tak nie mogłam na nie patrzeć, że postanowiłam ten brąz raz na zawsze usunąć z mojej przestrzeni.
Jeszcze przed świętami skutecznie wywierciłam dziurę w brzuchu mojemu mężowi i tym sposobem drzwi dostały drugie życie, a ja - poczucie większej harmonii i ładu :)
Drzwi przed malowaniem:
W trakcie prac:
Drzwi po przemalowaniu:
I jeszcze raz przed i po dla porównania:
A oto największa trudność w odnowieniu starych drzwi - przycięcie styropianowych listwek w taki sposób, żeby do siebie idealnie przystawały. Kto to robił, wie o czym mówię:
Chyba przyznacie sami, że do mojego wnętrza, chyba lepiej pasują drzwi po metamorfozie. A oto mój świąteczny wystrój, bez klasycznej choinki, z bogatą girlandą zamiast firanki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz