sobota, 20 czerwca 2020

Ziołownik na parapecie

Jak się nie ma co się lubi (czyt. balkon), to się lubi, co się nie ma (czyt. parapet).


Jak już wiecie uwielbiam przyrodę i kwiaty. W związku, z tym, że w moim mieszkaniu nie ma balkonu, są tylko barierki i wysięgniki na pranie ubolewam nad tym, że nie mogę korzystać w pełni z jego dobrodziejstw. Co to byłby za balkon :D Nie potrafię nadziwić się tym, że Ci, którzy mogą, a nie wykorzystują potencjału jaki w nim drzemie. U mnie parapet ograniczony białym płotkiem, zrobionym przez mojego męża, pełni funkcję mini ogródka na wysokościach.

W tamtym roku na parapecie miałam sporo kwiatów. W tym roku postawiłam mniej na estetyczne, a bardziej praktyczne rozwiązanie. Na parapecie, w długiej donicy stoi 7 mniejszych doniczek z różnymi ziołami. Mięta do soczku czy pietruszka do zupy prosto z krzaczka jest dosłownie na wyciągniecie ręki.

Oto zdjęcia ziół z 23 maja:





A to zdjęcia z 17 czerwca:







Trzy tygodnie różnicy widać gołym okiem:



A jak wy dodajcie smaku Waszej codzienności? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz