wtorek, 9 czerwca 2020

Dzień Przyjaciela 2020

Dziś Dzień Przyjaciela. 9 czerwca.

Mam wielkie szczęście w życiu, że w większości trafiam na dobrych i życzliwych mi ludzi. Było też kilku takich, którzy dali mi popalić i zawiedli, ale mimo tego nigdy nie utraciłam wiary, w to, że ludzie z natury są dobrzy. Ludzie odpłacają drugiemu człowiekowi tym co mają w swoim wnętrzu. Jesteśmy sumą życiowych doświadczeń, wyciąganych wniosków i refleksji nad innymi i sobą samym. Jesteśmy tym, co mamy we własnym sercu.


Jestem wielką szczęściarą. Mam kilku wspaniałych przyjaciół, poznanych na różnych etapach życia.

Miałam też Przyjaciela, który poznał mnie szybciej niż ja jego.
Spacer po naszym wybiegu. Jego przyszły zięć trzyma mnie „na barana”. „–Heniuuuu”-krzyczę. „–Słucham Cię Kochanie?” „–Mam bazie!” „-To daj mi jedną, kawałeczek.” To nasz dialog zarejestrowany na filmie na którym mogłam mieć może 3, może 4 lata.


Heniu był autorem wielu pięknych zdjęć i filmików z mojego dzieciństwa. Świętował ze mną niemalże każde urodziny, Święto Zakochanych, Dzień Kobiet. Bileciki i kartki podpisywał zawsze „Kochanej Asiuni”. "Asiunia" - tak najczęściej do mnie się zwracał. W Wigilię i Wielkanoc jako pierwszy mężczyzna nawiedzał nasz rodzinny dom – na szczęście i pomyślność, ale i pewnie dlatego, że chciał nas zobaczyć a przy okazji dać nam możliwość zaprosić go na kawę czy gazowaną wodę mineralną. Kiedy rzucił mnie pierwszy chłopak i widział jak przeżywałam to rozstanie, a potem zobaczył nas razem, na cały głos mówił przy nim, że powinnam była go pogonić, a on ma mu się na oczy nie pokazywać.

Heniu zawsze o pamiętał o mnie, darzył mnie szacunkiem. Dawał mi odczuć, że jestem dla niego ważna i mimo znaczącej różnicy wieku nie było czuć dystansu. Pozwalał od początku mówić do siebie po imieniu i rozmawiał zawsze jak równy z równym. Miałam wrażenie, że jego umysł się nie starzał. Cały czas był na czasie. Ci, co mnie poznali, musieli usłyszeć ode mnie o moim sąsiedzie. Heniu kochał wiosnę, majowe kwiaty, ptaki, przyrodę, podróże. Na pewno kilkadziesiąt razy opowiadał mi o wycieczce do Francji i pielgrzymce do Rzym, w którym udało mu się mnie rozkochać. I często powtarzał, że jak wygra w lotka to podzieli się ze mną.


Był więcej niż sąsiadem, którego było słychać przez ścianę w dużym pokoju rodziców śpiewającego kolędy, patriotyczne piosenki, wyzywającego Kaczyńskiego od „małych konusów”, a potem odmawiającego różaniec. Był dla mnie kochającym dziadkiem, czasem i ojcem, czasem i starszym bratem. Był Osobą, do której zawsze mogłam przyjść, która była dobrym rozmówcą i słuchaczem, z którą nie było tematów tabu. Uwielbiał muzykę, a w szczególności disco polo. Im bardziej sprośna piosenka to była, tym bardziej kiedy ją razem śpiewaliśmy czerwieniła się jego żona i moja mama, a my bardziej byliśmy „uhahani”. Tworzyliśmy naprawdę zgrany tandem.


Heniu często prosił mnie, żebym przegrywała mu zdjęcia, które zrobił telefonem na „pendrajfa” czy na inne nośniki. Mówił też, że chciałby laptopa, żeby sobie różne rzeczy w Internecie oglądać, a kiedy przypominałam mu, że będzie musiał się nauczyć go obsługiwać, to kwitował to słowami, że „ty Asiunia mi pomożesz”. Uwielbiał elektronikę, wszystko w jego domu musiało być świecące i grające. Na długo przed Świętami Bożego Narodzenia w dużym pokoju stała przepięknie ubrana choinka, a na meblach ustawione były setki ledowych figureczek, światełek, mikołajków i innych. Podobnie na Wielkanoc. A nawet na Halloween! To go cieszyło. Otaczanie się różnymi przedmiotami. Zawsze miał przy sobie swój telefon. Kilka lat temu, nim wyszedł z zapaści prosiłam Najwyższego, żeby dane mu było zobaczyć wnuczkę (jego córka była wtedy w ciąży) i mnie w białej sukni idącej do ołtarza. Moje modlitwy zostały wysłuchane.

W dniu kiedy drugi raz zabrało go pogotowie, rozmawiałam z nim wcześniej przez telefon i mówiłam, żeby sobie z nas żartów nie robił. Niestety, tym razem nie było nam w ogóle do śmiechu. Dzień później byłam obecna podczas jego ostatniej rozmowy – rozmowy telefonicznej z jego żoną, kiedy zadzwonił ze szpitala. Mówił resztkami sił, wypowiadał bardziej wyrazy niż zdania, powoli gasnąc. W dniu którym odszedł, telefon jego żony nagle przestał działać. Włączył się za jakąś godzinę, a chwilę później dowiedziałam się o jego śmierci. Dziś ze ściśniętym gardłem i chusteczkami w dłoni piszę to krótkie wspomnienie...

Dziś Dzień Przyjaciela. 9 czerwca. Pewnie zadzwoniłabym i poskładała mu jak zawsze życzenia, a potem przesłała jeszcze jakąś wiadomość na WhatsAppie, bo wiem, że bardzo lubił dostawać obrazki i kartki. Gdybym tylko mogła… "Ludzie lżejsi niż tchnienie".

Dziś nasza dotychczasowa rzeczywistość jest wspomnieniem. Mimo, że ostatnia z moich modlitw o zdrowie dla Henia nie została wysłuchana, jestem wdzięczna Bogu, że postawił go na mojej drodze życia. Poświęcony czas, obecność, delikatność w szczerości i wzajemne wsłuchiwanie się w siebie bez oceniania to najlepsze prezenty jakie może dać nam drugi człowiek. To wzmacnia więzi, buduje głęboką relację i porozumiewa dusze. To dzięki temu, mimo, że nie łączą Cię z daną osobą więzy krwi, to traktujesz ją jak rodzinę. Bo jak mówi moja przyjaciółka Marlena: „przyjaciele to rodzina, którą wybieramy sobie sami”.




Czasami zapisuję swoje myśli. Powstałe wiersze chowam głęboko w szufladzie. Mój wiersz - hołd to pierwszy taki, którym się dzielę. To dla Ciebie i Tobie kochany Przyjacielu!

Odszedłeś tak nagle, kochany Przyjacielu,
Że pierwszy płakał Twój Anioł Stróż.
Choć serce z rozpaczy prawie nam pęka,
Za oka mgnienie spotkamy się znów.

Przypomni o Tobie nam ptaków śpiew,
Pachnąca konwalia i pierwszy bez,
I płatek śniegu wrzucany jak piórko,
Przez zimę, z Twojego wiersza o Jurku.

Tam gdzie teraz jesteś, brak trosk i cierpienia.
A całe niebo w głos się pewnie śmieje,
Z żartów Twych o różnych zeberkach,
Upuść radości okruszek na Ziemię.



Daj dziś cząstkę siebie swojego Przyjacielowi, którego kochasz. To najlepszy prezent. Może krótki telefon, wyślij SMS. Daj go, póki jeszcze masz okazję go dać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz