Z Olgą znamy się od gimnazjum, więc prawie połowę mojego życia. Razem obgadywałyśmy „sprawy sercowe”, słuchałyśmy zespołu Epica i przechodziłyśmy przez okres buntu :)
Kilka miesięcy temu miałam zaszczyt być gościem na ślubie Olgi i Łukasza. Podziwiam ich za odważną decyzję wejścia w związek małżeński w tak młodym wieku oraz za to, że wiele rzeczy przygotowali we własnym zakresie i sami uzbierali na weselicho. Czapki z głów, naprawdę! :)
Olga poprosiła mnie bym pomogła przy organizacji wystroju sali weselnej. Wraz z Mamą przygotowałyśmy część dekoracji.
Dwa tygodnie przed uroczystością zaczęło się wielkie bielenie wiklinowych koszy i mycie białych przedmiotów znajdujących się w naszym domu.
W ruch poszły białe klateczki, lampioniki, doniczki, świeczniczki, wianuszki, serduszka i inne drobiazgi.
Mama uparła się, że do każdego kosza z wrzosami uszyje białe wyściełanie wykończone koronką. Oczywiście w taki sam sposób został potraktowany stary kufer, w którym zasiadły dwa niedźwiadki oraz zaległy hortensje, wrzosy i moje stare skrzypce.
Całość na sali wyglądała tak:
Życie płynie, lata mijają, ludzie się zmieniają, a my wciąż z Olgą nadajemy na tych samych falach.
I z tego jestem ogromnie dumna :)
Pozdrawiam,
Asia